Forum www.agdybytak.fora.pl Strona Główna www.agdybytak.fora.pl
Alternatywna historia Polski
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozdział-1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.agdybytak.fora.pl Strona Główna -> Tom-1 Operacja Riese
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nexar
Administrator



Dołączył: 25 Lis 2013
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:42, 26 Wrz 2015    Temat postu: Rozdział-1

Od rana było ciepło i w końcu nie padało. Tylko chwilami zrywał się porywisty wiatr i pochylał nad nim gałęzie drzew. Wjechał na krętą drogę prowadząca pod górę, otworzył boczną szybę i zerknął na zegarek. Dochodziła 8.05 więc miał jeszcze trochę czasu i nie musiał się spieszyć. Silnik spokojnie terkotał zmagając się z pochyłością terenu a on leniwie spoglądał na mijane zbocza gór na których pasły się krowy.
Wracał po kilkudniowym urlopie a to zawsze oznaczało nowe sprawy z którymi przyjdzie mu się zetknąć. Praca przewodnika którą wykonywał była ciekawa, mógł poznać wielu ludzi i czasami też dowiadywał się rzeczy o których wcześniej nie miał pojęcia. Historia tych ziem, czasami sama przychodziła do niego i kładła mu na tacę wiedzę, której nie przeczytał w żadnej książce. A gdy któraś z wycieczek życzyła sobie jego osobę jako przewodnika, upewniał się, że ma to jakiś sens.
Przejechał przez wysoki las aż znalazł się na równej drodze. Po lewej stronie ograniczał drogę wysoki mur, oddzielający go do zabudowań jednostki wojskowej. Jechał kilkaset metrów wzdłuż niego zakręcając nieco w bok. Potem, minął wartownię, bramę i pojechał dalej już nie tak dobrą drogą w stronę skalistego wzniesienia, gdzie mieściły się obiekty Włodarza. Z daleka zobaczył Janka siedzącego na ławce. Nieco dalej w kamiennym kręgu Stefan z mozołem rozpalał ognisko. Wysiadł i uśmiechnął się. Był znowu w miejscu, które tak uwielbiał.
-¬Dobrze, że jesteś. Wszyscy już stęsknili się za tobą- powiedział ukazując swoje krzywe zęby Stefan.
Tęsknić to mogli za Halinką ich jedyną osłodą na smutki dnia, za jej jędrnymi piersiami i smagłymi pośladkami ale nie za nim- przemknęło mu przez myśl.
-Jestem, jestem. W końcu pora wrócić do swoich obowiązków – mruknął pod nosem.
-Byłeś gdzieś?
-Padało przez trzy dni a ty pytasz, czy gdzieś byłem? Odpocząłem i to wszystko.
Poszli do baru gdzie powitała go zza baru Halinka. Aż nie chciało mu się wierzyć, że była już na miejscu. Przeważnie przyjeżdżała zmachana przed dziewiątą rano i nerwowo otwierała pomieszczenia, aby sprzedać pierwsze bilety.
-Cześć Max, pijesz kawę?- zapytała pełnym radości głosem.
-Chętnie- odparł.
Janek usiadł naprzeciwko i wyciągnął spod stołu piwo. Upił łyk i otarł usta. Jego rozczochrane włosy domagały się mycia a nieświeży oddech wypełniał powietrze zawiesiną alkoholu.
-Kiedyś szef przyjedzie wcześniej i wyleje cię na zbity pysk za to, że na kacu przychodzisz do pracy.
Janek machnął ręką.
-Nie martw się. Szef to równy gość i rozumie ludzi. A dzisiaj po prostu zmienimy kolejność. Pierwszy pójdzie Stefan, potem ty oprowadzisz ludzi a ja wejdę do szyku około południa. Zaraz też przyjedzie Paweł z Romkiem. Nie ma tragedii Max. Wezmę kąpiel, zdrzemnę się jeszcze godzinę i będzie ok. Do tego czasu mój oddech będzie już pachniał lawendą. Gorąco od rana a piwo najlepiej gasi pragnienie. Wczoraj oblewaliśmy nasze ostatnie egzaminy. Dopiero co wróciłem i głowa mi pęka- oznajmił ze szczerością.
-Piwo ci nie pomoże, ale egzaminy widocznie zaliczyłeś. Nic o tym nie wspominałeś?
-Nie chciałem zapeszać i nie byłem pewny czy jestem dobrze przygotowany Dużo czasu ostatnio poświęciłem na pisanie pracy ale opłaciło się. Wszystko zaliczyłem i mam teraz przed sobą kilka miesięcy na zastanowienie się co dalej- powiedział z uśmiechem na ustach.
-Gratuluje- rzucił krótko Max zazdroszcząc koledze tego, że już wszystko ma za sobą. Jemu pozostał jeszcze rok magisterki zanim osiągnie swój wymarzony cel. Kiedy po maturze powiedział ojcu, że ma zamiar zostać historykiem, ten przyjął to bez entuzjazmu. Zresztą wtedy sam nie wiedział czy dobrze robi i nie lepiej wybrać jakiś bardziej dochodowy zawód? Teraz nie miał już żadnych wątpliwości, że dokonał właściwego wyboru.
Janek pokiwał do Halinki i zaczął sobie coś podśpiewywać. Już taki był i koniec. Nigdy za wiele nie mówił, ale gdy coś mu w życiu wychodziło, starał się dzielić tym z innymi i skupiać na sobie uwagę.
Halinka podała kawę.
-Proszę bardzo. Musicie być dzisiaj w formie. Przyjedzie dziś kilka autokarów z Niemiec. Janku, nie jestem pewna czy dasz radę? Może weź wolne, co?- zapytała z troską w głosie i pogładziła go po włosach.
W powietrzu uniósł się zapach jej perfum. Nuta irysów i wrzosów rozlała się wokół nich niczym afrodyzjak. Janek puścił jej lotnego buziaczka i spochmurniał.
-Powoli mam dość tej pracy. Zostanę do września i odchodzę- oświadczył.
-Chyba zwariowałeś! Dostajesz pieniądze za gadanie i nic więcej ciebie nie obchodzi. To najłatwiejszy sposób zarabiania. Czego ty szukasz? Pracy w kamieniołomach? Dzięki temu, że tu pracuję nadrobiłem zaległości w nauce z całego roku- powiedział Max i upił łyk gorącej kawy- Zresztą jak mówisz i tobie się to opłaciło.
-No tak, ale ty jesteś gawędziarz, lubisz opowiadać, szybko łapiesz kontakt z ludźmi a mnie to nudzi. Ciągle to samo. Włodarz już śni mi się po nocach a kokosów tu nie zarabiamy. Jola już dwa razy złapała zapalenie oskrzeli a Stefan co? Ciągle narzeka, że boli go głowa jak wychodzi ze sztolni. Jak dłużej będziemy tutaj pracować, zapłacimy za to swoim zdrowiem. Szkodliwego za prace w niskiej temperaturze nie płacą.
-Może i masz rację, ale mi na szczęście nic nie dolega. Lubię to miejsce, tą pracę i nie myślę o jakichś zmianach- oznajmił ze szczerością w głosie.
-Skończysz tak jak większość z nas ucząc bachory w szkole, zobaczysz- zawyrokował Janek.
Specjalnie by mu to nie przeszkadzało, ale interesowała go praca naukowa. Grzebanie w archiwach i szukanie śladów przeszłości. Historię miał we krwi i wszędzie szukał okruchów minionych czasów.
-Coś się wydarzyło specjalnego pod moją nieobecność?- zapytał.
-Specjalnego? Jeżeli za specjalne można uznać to, że coraz więcej przyjeżdża tu niemieckich wycieczek, to tak. Nigdy ich tylu nie było. A i pilnować ich trzeba, bo oddalają się od grupy i łażą sami po sztolniach. Kilka dni temu Stefan złapał jednego z młotkiem w ręku, kiedy ten opukiwał skały. Wyobrażasz sobie?
-Są nachalni, bo wierzą, że tu wrócą. Nie kumasz tego jeszcze?
-Bardecki opowiadał kiedyś, że zanim otwarto Włodarza, otrzymali propozycję z firmy niemieckiej, która chciała przejąć to miejsce. Sypnęli dolarami, ale sprawa utknęła gdzieś na wysokim szczeblu i ze względu na specjalny status jaki posiadał Włodarz odrzucono ofertę.
-Skąd ty wiesz takie rzeczy?
-Uważnie słucham i nic więcej. Czy ty niczego nie widzisz? Wszystko zmienia się na gorsze nie tylko w naszym kompleksie.
-Jak zwykle przesadzasz.
Janek wzruszył ramionami.
-Może, nie podoba mi się to wszystko. Bardecki zalecił, że teraz z każdą niemiecką wycieczką ma iść trzech przewodników.
Ich szef był dla nich jak ojciec. Wszyscy go lubili i nikt nie mógłby o nim powiedzieć złego słowa. Często przywoził im w południe obiad a potem sam oprowadzał wycieczki. Mieszkał w Zagórzu od trzech lat, kiedy to zmarła jego siostra. Czasami przyjeżdżał ze swoją nastoletnią wnuczką i pokazywał jej góry a potem biesiadowali do późna przed ogniskiem grając na gitarze i śpiewając piosenki.
Janek skończył piwo i powiedział.
-Zrobisz coś zanim wejdzie pierwsza grupa? W głównym chodniku na końcu, przy zejściu do łodzi przepaliła się żarówka. Pójdziesz zobaczyć?
Zawsze to jemu zlecali naprawę elektryczności, gdy była taka potrzeba. Tylko on miał o tym jakieś pojęcie i nie bał się dotykania kabli w wilgotnym powietrzu korytarzy Włodarza. Wzywanie elektryka do takiej błahej sprawy nie miało sensu.
Zza lady baru wyłonił się Stefan trzeci z przewodników, który wyglądał na osobę w znacznie lepszej formie. Ogolony i ubrany w służbowy uniform, sprawiał dobre wrażenie.
-Cześć Max- zawołał i pokiwał ręką w jego stronę.
-Cześć- odparł i ruszył zza stołu. Miał 40 minut na to aby wymienić żarówkę i dać znać Stefanowi, że może wprowadzić ludzi. Na placu zobaczył już pierwszy samochód z dwojgiem osób. Kierowca obchodził dookoła swój pojazd i coś niezrozumiałego mruczał pod nosem.
Poszedł do magazynu, założył ciepłą kurtkę, na głowę i nałożył górniczy kask, który chyba tylko on używał. Sięgnął po skrzynkę z narzędziami i sprawdził czy ma w środku to, czego będzie na miejscu potrzebował. Potem wyszedł i skierował się do wejścia. Nie powinien tam chodzić sam, było to wbrew przepisom, które jednak często naginali gdy nie było szefa.
Szarpnął stalowe drzwi, dostał się do środka i zapalił światła. Z sufitu jak zwykle kapało, ale nawet się tym nie przejął tylko poszedł w głąb sztolni w kierunku miejsca gdzie trzeba było usunąć awarię. Zawsze kiedy przychodził tu sam i drzwi za nim się zamykały, doznawał jakiegoś uczucia pustki i osamotnienia, co powodowało w nim lęk, którego nie potrafił rozpoznać. Szedł ostrożnie przyświecając lampą kamienną podłogę, aby przypadkiem nie potknąć się i nie upaść. Każdy pokonywany metr nie był zagadką ale dobrze poznaną ścieżką na której czuł się jak ryba w wodzie. Dzisiaj po raz 78 i 79 poprowadzi ludzi korytarzami i wytłumaczy im to czym był Włodarz. Wszystko co mówił i robił było rutynowe, ale starał się zawsze coś w swoich wypowiedział zmieniać. Wiedza o tym miejscu i tak była niekompletna, dlatego czasami pozwalał sobie na pewną swobodę wyrażania myśli.
Doszedł do pierwszego bocznego korytarza. Wszędzie jak na razie było światło, ale dalej w głębi zobaczył ciemniejszy obszar i ruszył w jego kierunku znajdując w końcu nie jedną, ale dwie przepalone żarówki. Po prawej stronie stała łódka i usłyszał dźwięk wypływającej skądś wody, co go trochę zaniepokoiło. Powinien to sprawdzić, bo przede wszystkim odpowiadali za bezpieczeństwo ludzi. Wymienił żarówki, podszedł do łodzi i zaczął oświetlać boczne ściany zalanego chodnika. Kilka metrów dalej zobaczył jak przed nim niewielkim strumieniem wypływała z szelestem woda. Czasami zdarzało się, że pojawiała się samoczynnie co było naturalnym procesem. Zazwyczaj zostawiali to bez ingerencji, chyba że pojawiała się w miejscach gdzie oprowadzali wycieczki.
Wszedł do łodzi i przepłynął kilka metrów. Kiedy się zbliżył zobaczył pęknięcie w ścianie i niewielką szczelinę z której cienkim strumieniem wypływała woda. Skała w tamtym miejscu obsypywała się przy dotknięciu i odkryła niewielkie wgłębienie. Wsadził rękę i poczuł, że niewielki kamień na który natrafił jest całkowicie luźny. Chociaż powinien to zgłosić i sam niczego nie ruszać, wyszarpnął go a woda polała się na niego większym strumieniem. Zapalił dodatkowa lampę aby przyjrzeć się wgłębieniu i wtedy zobaczył wyraźnie równo wykutą w skale skrytkę.
Wewnątrz niej znajdowała się jakaś mała kasetka. Była całkowicie zardzewiała i w pierwszej chwili gdyby nie wystające nad nią ucho nie zorientowałby się co to jest. Przyglądał się jej chwilę zastanawiając się nad dalszymi krokami. Powinien ją zostawić bo każda dalsza ingerencja w ścianę była ryzykowna. W każdej chwili mógł nastąpić w tym miejscu niekontrolowany zawał. I chociaż miał nad sobą miliony ton twardej skały gnejsowej, nie mógł być pewien tego, że kiedyś to wszystko nie runie mu na głowę. Jednak coś nim zawładnęło. Jakaś siła która kazała mu wyrwać ze ściany znalezisko. Tajemnice Włodarza spadła na niego niewyobrażalną mocą i kazała zapomnieć o niebezpieczeństwie. Wsadził w głąb skrytki raz jeszcze rękę i chwycił za widoczny uchwyt. Szarpnął a skrzynka wielkości sklepowej kasetki na pieniądze wyrwała się ze ściany i spoczęła w jego rękach. Zachwiał się na łodzi, że omal z niej nie wypadł, ale miał teraz na kolanach coś niezwykłego. Była ciężka, ale nie oznaczało to, że jest wypełniona złotem czy innymi kosztownościami. Całkowicie zardzewiała kryła jednak na pewno jakąś tajemnicę, której dotąd nikt nie odkrył. Na jej obudowie nie mógł znaleźć żadnych szczegółów, które podpowiedziały by mu co to takiego jest, ale poprzez rdzę dostrzeżenie czegokolwiek było niemożliwe. Najbardziej prawdopodobnym faktem mogło być to, że to zwykła skrzynka narzędziowa pozostawiona w czasie wojny przez obsługę, ale mogło to być też zupełnie co innego.
Dopłynął do brzegu i stanął w jaśniejszym świetle. Przetarł górną powierzchnię ręką ścierając rdzawy nalot i zobaczył na wieczku niewyraźnie wyłaniający się znak hitlerowskiego krzyża. Serce podskoczyło mu do gardła, bo zdał sobie sprawę z niezwykłości znaleziska. Chwycił ją mocniej w dłonie próbując otworzyć, ale nie poddała się jego wysiłkom. Potrząsnął znaleziskiem, obrócił, ale nie usłyszał żadnego dźwięku. Patrzył na kasetkę jeszcze przez chwilę. Była zbyt duża by ją niepostrzeżenie wynieść i ukryć. Serce waliło mu jak młot z podniecenia i ruszył w kierunku wyjścia. Zatrzymał się jeszcze na chwilę w wartowni i wsunął ją pomiędzy inne przedmioty leżące na podłodze. Potem wyszedł na zewnątrz. Grupa turystów stała kilka metrów dalej przyglądając mu się z uwagą. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął komórkę. Numer który go interesował był jako trzeci w jego kontaktach.
-Szefie? Tu Max, czy może pan natychmiast przyjechać na Włodarz?- zapytał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nexar dnia Sob 11:50, 26 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.agdybytak.fora.pl Strona Główna -> Tom-1 Operacja Riese Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin